Pewnego mglistego, jesiennego poranka, ogarnęła mnie świąteczna atmosfera. A że do grudnia daleko, postanowiłam upiec pierniczki dla dzieci. Niech mają. Taka namiastka przedświątecznej atmosfery.
Zaczęłam drążyć temat dekorowania. I decyzja: jadę na szkolenie! Nauczę się porządnie lukrować. Przynajmniej będę mogła lepiej przygotować się na grudniowe warsztaty dekorowania pierników z moimi dziećmi. Wróciłam ze szkolenia w pełni zadowolona.
Kilka próbnych pierników otworzyło mi zupełnie nowe drzwi. Moje ukochane samoloty nie latały, więc aby o tym nie myśleć, rzuciłam się w wir pracy piernikowej.
Pojawiły się zamówienia. Jedno, drugie, dziesiąte… Szok. To się podoba. Moja praca się podoba i to nie tylko rodzinie, zaznaczam.
Okazało się, że nieźle mi to pierniczenie wychodzi. I wcale nie ogranicza się to do świątecznych śnieżynek.
Za to z czasem pojawiły się pierniki na urodziny, imieniny, baby shower i zwykłe niespodzianki. Okazja goni okazję.
Zamówień jest coraz więcej , a ja chciałabym dać się poznać tym, którzy jeszcze o dekorowanych piernikach nie słyszeli.
Plany mam olbrzymie. Trzymajcie rękę na pulsie, a jeszcze pocieszę Wasze oko ładnymi pierniczkami.
Za pomysł na ten post dziękuję @wild.rocks!